Na początek kilka słów wstępu celem wytłumaczenia swojej nieobecności. W lipcu (w dniu urodzin!) zamiast szykować się na nocne świętowanie kolejnego kroku ku starości ;) wylądowałam na ostrym dyżurze chirurgicznym ze złamanym i skręconym kopytem. Milion godzin w poczekalni oddziału, który wyglądał jak zapomniany oddział psychiatryczny. Diagnoza: złamanie z obszernym skręceniem i gips na 2 tygodnie (to tak na początek). Pan od gipsu każe zdjąć spodnie, ja żeby je rozciął bo z gołym tyłkiem potem chodzić nie będę, na co Pan od gipsu, żebym się nie przejmowała bo ciągle ktoś tak stąd wychodzi i nikt nie marudzi. No jasne, na co dzień też nie mam problemu z bieganiem po ulicy z dupskiem odzianym w kusą koronkową bieliznę. Luzzz przecież jest lato, dupa nie zmarznie. Na szczęście udało mi się wyprosić kawałek czegoś zielonego przez co i tak było wiele widać ale lepsze to niż blade poślady :p Po dwóch tygodniach wizyta kontrolna, inny lekarz inna diagnoza! (wtf?) Okazuje się, że złamana jest kość strzałkowa a nie kości śródstopia. Serio można się tak pomylić???? Gips zdjęty, założona orteza, czas rekonwalescencji jakieś 5-6 tygodni. Zabrałam papiery i umówiłam się do prywatnej kliniki. Tomografia i jednak złamane 2 kości śródstopia a strzałkowa cała i zdrowa. I generalnie można chodzić bez ortezy a jak przestanie boleć to śmiało wracać do pracy. Po 1,5 miesiąca na kanapie, nie móc się nawet samej wpakować do wanny, przechodząc ze śmiechu w depresyjne stany rozpaczy, straciłam chęć do gotowania na bardzo długo. Z racji również tego, że poruszanie się o kulach było irytujące (to jest baaardzo delikatne określenie w porównaniu z tym co błąka mi się po języku). Dlatego też w gotowaniu, sprzątaniu i całej reszcie wyręczał mnie P. Za co jeszcze raz tutaj bardzo Ci dziękuję! :*
Wracam do formy malutkimi kroczkami. Do kuchni też czasem zaglądam więc myślę, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Wracam z propozycją świąteczną :) Bo przecież Święta zaraz więc bigos musi być! A taki z suszonymi grzybami i śliwkami to już w ogóle obowiązek. Pierwszy raz gotując bigos skusiłam się na dodanie alkoholu. Nie przypominam sobie aby w moim rodzinnym domu była taka praktyka. Jednak słuchając opowieści znajomych stwierdziłam, że zaryzykuję. Muszę przyznać, że czerwone wino zrobiło robotę! Jak ja mogłam tego wcześniej nie robić? Wy pewnie wiecie o tym od zawsze więc proszę się tu ze mnie nie naigrywać ;) Wszak człowiek uczy się cale życie. Trzy dni gotowania, kolor, smak, zapach... poezja! Bierzcie i gotujcie :)
Składniki:
- 2 kg kiszonej kapusty
- 1 kg żeberek wieprzowych
- 300 g boczku wędzonego
- 30 g suszonych borowików
- 30 g suszonych podgrzybków
- 150 g suszonych śliwek
- 180 ml czerwonego wytrawnego wina
- 5 listków laurowych
- 10 ziaren ziela angielskiego i 10 ziaren pieprzu,
- woda
- sól do smaku
Przygotowanie:
Dzień 1
- Jeśli masz bardzo kwaśną kapustę możesz ją przepłukać w zimnej wodzie, odcisnąć i pokroić.
- Podziel żeberka na części i obsmaż na odrobinie oliwy aż się ładnie zarumienią. Wyjmij żeberka na talerz, zlej nadmiar tłuszczu i usmaż pokrojony w kostkę boczek.
- Dodaj do boczku przygotowaną wcześniej kapustę, żeberka, liście laurowe, ziele angielskie i pieprz. Zalej całość wodą tak aby przykryła prawie całkiem kapustę i gotuj na średnim ogniu pod przykryciem przez 2 godziny od czasu do czasu mieszając po czym wystudź i wstaw do lodówki (balkon też się sprawdzi ;))
Dzień 2
Zalej grzyby wrzątkiem i poczekaj aż zmiękną. Wstaw bigos na gaz, zagotuj i zmniejsz ogień. Delikatnie wyjmij grzyby z wody, pokrój na małe kawałki i dodaj do bigosu wraz z wodą, w której się moczyły (uważając aby w naczyniu zostały nieczystości, które opadły na dno) oraz śliwki. Gotuj pod przykryciem przez 2 godziny od czasu do czasu mieszając po czym wystudź i wstaw do lodówki.
Dzień 3
Podgrzej bigos i na średnim ogniu gotuj bez przykrycia przez 1 godzinę. Dodaj wino i gotuj często mieszając przez kolejne 45 minut. Dopraw do smaku solą i pieprzem, wystudź i wstaw do lodówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz