piątek, 28 czerwca 2013

Ciasto drożdżowe z rabarbarem i makiem.

    Dziś polecam Wam pyszny placek, który z całą pewnością umili weekend. Przepis wygrzebałam w jednych se starych numerów magazynu "Kuchnia" i nieco go zmieniłam. W przygotowaniu całkiem szybki a w smaku - palce lizać! I tak oto, moja rabarbarowa trauma z dzieciństwa została pogrzebana i mogę śmiało stwierdzić, że zaczynam lubić tę roślinę:)


Ps. Wszyscy chętni nauczenia się smażenia idealnych steków, przybywajcie jutro w godz. 9:00 - 15:00 do parku przy ul. Kieślowskiego na Wilanowie, gdzie Paweł Suwała (szef kuchni Butchery&Wine) poprowadzi darmowe wykłady na ten temat. Przewidziana jest również degustacja:) Mnie tam na pewno nie zabraknie. Mięso to podstawa diety M. więc co jak co, ale steki umieć robić muszę;)







Składniki:
  • 400 g mąki pszennej
  • 60 g cukru + dwie łyżki do rabarbaru
  • 200 ml ciepłego mleka 
  • 50 g miękkiego masła
  • 2 jajka
  • 25 g drożdży
  • szczypta soli
  • 3 łyżki maku
  • 400 g rabarbaru
  •  łyżeczki pasty waniliowej
  • 5 łyżek mascarpone
  • 2 łyżki cukru pudru
  • skórka otarta z 1/2 cytryny
Przygotowanie:
  1. W miseczce wymieszajcie mascarpone z cukrem pudrem i skórką z cytryny i odstawcie do lodówki.
  2. Rabarbar umyjcie i pokrójcie na ok 2 cm kawałki. Przełóżcie do miski zasypcie cukrem i dodajcie pastę waniliową. Wymieszajcie i odstawcie na bok.
  3. W mleku rozprowadźcie drożdże z łyżką cukru i łyżką mąki i odstawcie w ciepłe miejsce, żeby wyrosły.
  4. Do przesianej mąki wlejcie wyrośnięty zaczyn, dodajcie pozostały cukier, mak, masło, jajka oraz sól i zagniećcie ciasto. Zagniatajcie tak długo aż przestanie się kleić do rąk oraz ścianek naczynia. Przykryjcie ciasto wilgotną ściereczką i odstawcie w ciepłe miejsce aby wyrosło i podwoiło swoją objętość.
  5. Ponownie zagniećcie ciasto i rozwałkujcie do wielkości blaszki, następnie przykryjcie i odstawcie na ok 20 minut. W tym czasie rozgrzejcie piekarnik do 200 stopni a blaszkę wyłóżcie papierem do pieczenia.
  6. W wyrośniętym cieście poróbcie spore dołeczki i do każdego nałóżcie po trochę mascarpone. Na wierzch wyłóżcie rabarbar i delikatnie wciśnijcie go w ciasto. Pieczcie ok 30 minut aż wyrośnie i się zrumieni. Po ostudzeniu posypcie cukrem pudrem.




czwartek, 27 czerwca 2013

Oleofarm Fabryka Zdrowia i restauracja Rozmaryn - warsztaty.

     W zeszłą sobotę miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach kulinarnych organizowanych przez firmę Oleofarm Fabryka Zdrowia. Warsztaty odbyły się w niewielkiej restauracji Rozmaryn, której właściciel bardzo sobie ceni to czym karmi swoich gości, dlatego też produkty, które znajdują się finalnie na talerzach, pochodzą od sprawdzonych i zaufanych dostawców. Warsztaty miały na celu uświadomienie nam, jak istotne znaczenie mają tłuszcze używane na co dzień w kuchni i nie tylko. Różnego rodzaju oleje i oliwy, z których każdy/a ma swoje przeznaczenie, a z czego dotąd - np. ja - nie do końca zdawałam sobie sprawę, a raczej nie starał się aż tak zgłębiać owego tematu. Przyznam szczerze, że wiedza zdobyta podczas wykładu jaki prowadziła nam przesympatyczna Agata Wojtkowska - dietetyk, bardzo rozjaśniła mi w głowie i teraz zdecydowanie uważniej będę dobierała produkty tego typu do własnych potrzeb oraz dla zdrowia własnego i moich bliskich. Nie zabrakło również informacji o kwasach omega 3, 6 i 9 w codziennej diecie jak i wielu innych przydatnych informacji na temat tego co jemy i jak jemy, a dokładniej jak i co jeść powinniśmy. Tak np. czy wiedzieliście, że ryby są zdrowe? No pewnie, że to wiecie, ale czy wiecie również, że rybka poddawana obróbce termicznej traci bardzo dużo (podczas pieczenia) albo nawet wszystkie (podczas smażenia) właściwości odżywcze? Zatem, jeśli tak jak ja, nie do końca mieliście tego świadomość a rybki lubicie i chcecie czerpać z nich jak najwięcej dla zdrowotności (nie widząc jakoś wcinania ich na surowo;) wówczas polecam gotowanie na parze, ew. pieczenie w niezbyt wysokiej temperaturze. A jeśli wolicie smażone i nie ma dla Was znaczenia czy wpływa to na wasze zdrowie, to chociaż zwracajcie uwagę na tłuszcz, na którym ową rybkę smażyć będziecie (z pestek winogron czy ryżowy są ponoć najlepsze do tych celów gdyż nie zmieniają smaku potraw i nie wsiąkają tak w jedzenie). 
   Dzięki organizatorom w/w warsztatów miałyśmy, wraz z resztą uczestniczek, możliwość popróbowania olejów w kilkunastu smakach. Mnie do gustu najbardziej przypadł olej z orzechów włoskich. Fantastyczny zapach i smak! Z całą pewnością nie zabraknie go w mojej "spiżarni". Więcej na temat zdrowotnych właściwości i zastosowań poszczególnych olejów możecie poczytać TUTAJ.


    Poza wszelkimi zaletami i zastosowaniem w/w produktów była też mała zagadka, mianowicie z czego składają się "zdrowe" soki owocowe, pod którymi uginają się półki w sklepach. Agata powiedziała nam co znaczy "np. sok malinowy z zagęszczonego soku malinowego (25%)"... Nie przyglądałam się wszystkim twarzom, ale te które miałam w zasięgu wzroku były mocno zdziwione jak się okazało, że w takim "zdrowym soku" malin jest niecały 1%! Dlaczego więc tak pysznie te soki malinami smakują? A no dlatego, że napakowane są cukrem i chemią, bo prawdziwy sok z malin, bez jakichkolwiek ulepszaczy smaku jest pieruńsko kwaśny ale zarazem rozkoszny dla podniebienia. Wiem, bo próbowałam:) Do degustacji było wiele smaków ale moje podniebienia najbardziej ucieszył sok z żurawiny (kwaśny, że aż język wykręca ale ciągle chce się jeszcze- PYCHA!), sok z brzozy oraz przepyszny i naturalnie słodziutki sok z granatów. Dostało mi się jedną butlę w ramach nagrody za wygrany konkurs, z czego bardzo się cieszę, gdyż sok ten dobrze wpływa na krążenie.
    Kolejnym punktem Dietetycznych Rewolucji było przyrządzanie sałatek. Właściciel restauracji, w której odbyło się nasze spotkanie, był tak miły, że udostępnił nam szeroką gamę świeżych, pachnących i zdrowych produktów, żebyśmy mogły swobodnie puścić wodze fantazji i wyczarować z nich coś pysznego. Poniżej możecie zobaczyć jakie cuda przygotowałyśmy wraz z resztą dziewczyn.


A tu możecie podziwiać spódniczkę autorki bloga Świat pachnie szarlotką - nazwa piękna moim zdaniem, podobnie jak pyszności, które tam znajdziecie:)



Zielona sałata pełna witamin, mojego autorstwa: sałata rzymska, listki bazylii i kolendry, avocado, pieczony kurczak, dresing jogurtowo-cytrynowy + wiórki z parmezanu i kiełbi brokuła.


Poniżej kolejna z moich kompozycji: młode listki botwinki, truskawki, kozi ser, dojrzewająca szynka orzechy włoskie i blanszowane szparagi + dresing z oleju z avocado, cytryny i bazylii.





    Było bardzo gwarno, kolorowo i niezwykle smacznie. Na koniec spotkania było ogłoszenie konkursu i rozdanie upominków ufundowanych przez firmę Oleofarm oraz wspólna degustacja przygotowanych przez nas, naładowanych witaminami, sałatek:) Jeszcze raz bardzo dziękuję organizatorom za możliwość uczestniczenia w spotkaniu oraz dziewczynom (blogerkom) za fantastyczne towarzystwo!!
Jeśli jesteście ciekawi kto wraz ze mną (pierwsza z prawej) świetnie się tam bawił, zapraszam do listy poniżej:

  1. Dzikowiec od kuchni
  2. Świat pachnie szarlotką
  3. Kuchenny bałagan
  4. Kuchnia Bazylii
  5. Nie-typowe wypieki
  6. Smacznie z Joanną
  7. Ślinka cieknie!
  8. Dorota smakuje

środa, 26 czerwca 2013

Karmelizowane, waniliowe marchewki do obiadu:)

     Na samą myśl ślinka mi cieknie. Jak dobrze, że mam jedną porcję w parze z kurczakiem w lodówce na dzisiejszy obiad. Pyszne, pyszne, pyszne! Nic więcej na ten temat. Musicie je zrobić KONIECZNIE! A ja zabieram się za przygotowywanie posta na temat sobotnich warsztatów. Miłego dnia Moi Mili :))




Składniki dla dwóch osób:
  • 3 średnie marchewki
  • 50 g masła
  • łyżeczka pasty waniliowej lub pestki z połowy laski albo jeden cukier waniliowy
  • 2 łyżeczki brązowego cukru (jeżeli nie używacie cukru waniliowego)
  • skórka otarta z 1/3 pomarańczy
  • szczypta soli
  • 125 ml wody
Przygotowanie:
  1. Marchewki obierzcie i pokrójcie na jednakowej wielkości talarki (ok 0,5 cm grubości).
  2. W rondlu roztopcie masło i dodajcie do niego pokrojone marchewki. Duście przez 10 minut na małym ogniu. Dodajcie wodę oraz wanilię i na nieco większym ogniu, gotujcie aż woda odparuje a marchewki zmiękną ale zachowają kształt i jędrność. 
  3. Na koniec doprawcie solą i skórką z pomarańczy.
Ps. Taki dodatek będzie idealny do białej delikatnej ryby, np. Soli albo do pieczonego kurczaka. 


wtorek, 25 czerwca 2013

Koszyczek z parmezanu z ruccolą, kozim serem i truskawkami

    Na sobotnim spotkaniu poznałam przesympatyczną osóbkę, z którą debatowałam na temat koszyczków parmezanowych. Stanęło na tym, że żadna z nas jeszcze ich nie robiła i czy nie szkoda parmezanu jakby miały nie wyjść. Marika z bloga dzikowiec od kuchni zaproponowała eksperyment ze zwykłym żółtym serem, no i popłynęłyśmy... Pomysłów na to, co włożyć do takiego cuda miałyśmy bez liku:) Nakręcona tym planem stałam w niedzielę w kuchni i bawiłam eksperymentowałam. Najpierw próba z żółtym - udało się i z parmezanem poszło już gładko. Szczerze mówiąc to te z żółtego sera nie spełniły moich oczekiwań. Oczywiście wyszły ale potem nie stwardniały tak jak chciałam i nie były chrupiące jak te z parmezanu. Zatem, jeśli chcecie coś takiego zrobić to naprawdę polecam zainwestować w parmezan. To co znajdzie się w środku zależy tylko i wyłącznie od waszego gustu i tego co znajdziecie w domu:) Wcale nie musi to być sałata i zamiast koszyczków możecie zrobić chrupki i dodać np do jakiejś zupy, czy podać po prostu jako przekąskę z fajnym dipem. Ja akurat miałam trochę ruccoli i kilka truskawek. W lodówce znalazłam kozi serek i miałam już gotową kompozycję:)






Składniki na koszyczek:
  • 1/2 szklanki parmezanu startego na drobnych oczkach
  • szczypta pieprzu cayenne
 Dodatki:
  • garść ruccoli
  • 2-3 truskawki
  • kawałek koziego serka
  • krem balsamiczny (zredukowany ocet balsamiczny)
Przygotowanie:
  1. Na silikonowej macie do pieczenia rozłóżcie parmezan tak, aby powstało koło o średnicy 10 cm. 
  2. Posypcie pieprzem i wstawcie do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika na kilka minut, aż ser się roztopi i lekko zrumieni. 
  3. Wyjmijcie z piekarnika i odczekajcie 2 minuty po czym przełóżcie powstały "placek" na odwróconą dnem do góry szklankę i pozostawcie tak aż ser stwardnieje i wystygnie.
Ps. Możecie również zrobić to na suchej patelni zamiast w piekarniku a jeśli chcielibyście uzyskać kształt łódeczki wystarczy, że ułożycie "placek" na wałku do ciasta. Możliwości jest wiele więc życzę wszystkim dobrej zabawy!:)




poniedziałek, 24 czerwca 2013

Zwycięska sałatka z cykorii, brzoskwini i wędzonego łososia z miodowo-musztardowym dresingiem;))

     W sobotę byłam na swoich pierwszych warsztatach kulinarnych, ale więcej opowiem jak dostanę zdjęcia bo moje wyszły średnio i mam ich zaledwie kilka. Zdradzę Wam teraz, że bawiłam się fantastycznie! a towarzystwo było przesympatyczne:) Wspólne przyrządzanie potraw to świetna zabawa. Był też mały konkurs na zdrową i ładnie skomponowaną sałatkę. Skromnie się przyznam, że moja była jedną z wygranych z czego cieszyłam się niczym dziecko. Do domu wróciłam bardzo podekscytowana, obładowana prezentami od firmy Oleofarm (pysznymi i zdrowymi) i z takim uśmiechem na pysku, że wieczorem miałam zakwasy;) Mam nadzieję, że wkrótce dostanę zdjęcia bo mam wielką chęć podzielić się z Wami wrażeniami z tego spotkania. Tym czasem jednak zapraszam na zwycięski przepis:)




Składniki:
  • jedna duża biała cykoria
  • 1/2 średniej brzoskwini
  • 60 g wędzonego łososia
  • 2 łyżki uprażonych płatków migdałów
  • łyżka posiekanego drobno koperku
  • 2 łyżeczki musztardy Dijon
  • łyżka miodu
  • łyżeczka soku z cytryny
  • 2-3 łyżki oleju z orzechów włoskich
  • sól, pieprz
Przygotowanie:
  1. Cykorię przekrójcie na pół i drobno posiekajcie (same listki bez twardego środka).
  2. Brzoskwinię umyjcie i pokrójcie w plasterki a łososia porwijcie na małe kawałki.
  3. W miseczce wymieszajcie musztardę, sok z cytryny, miód oraz sól i pieprz a następnie, ciągle mieszając, powoli dodawajcie oliwę.
  4. W dużej misce wymieszajcie cykorię z brzoskwinią, łososiem, koperkiem i dresingiem. Całość posypcie prażonymi płatkami migdałów.
Ps. Zdjęcia zrobiłam przed dodaniem koperku a potem było już za późno na kolejną sesję bo sałatka została zjedzona w mig!;)



czwartek, 13 czerwca 2013

Makaron z suszonymi pomidorami, dojrzewającą szynką i ruccolą.

     Obiad przygotowany w ok 10 minut - nie licząc czasu gotowania makaronu - to jest to, czego mi potrzeba po całym dniu pracy. A takie przepisy cieszą mnie najbardziej. Zaledwie 5 składników wystarczy, aby wyczarować coś pysznego. Do tego lampka białego schłodzonego wina i wieczorny relaks gotowy...no może jeszcze tylko jakieś mięciutkie Mrrruczando z różowym noskiem na kolanach;)
     To tyle we wstępie, gdyż moją głowę zaprząta wieczorna wizyta bardzo bliskiej memu sercu osóbki i jej połówki:) Wyściskam, wycałuję i plotkom końca nie będzie! A Wam moi mili, życzę smacznego oraz dnia pięknego:)




Składniki:
na 2 porcje
  • 4 gniazdka pełnoziarnistego makaronu tagliatelle
  • 4 plastry dojrzewającej szynki
  • 3 połówki suszonych pomidorów z zalewy
  • 3/4 szklanki słodkiej śmietanki 18%
  • szklanka ruccoli
  • dwie łyżki oliwy do smażenia
  • sól, świeżo mielony czarny pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. Ugotujcie makaron w osolonej wodzie - al dente oczywiście:)
  2. Pod koniec gotowania makaronu rozgrzejcie na patelni oliwę i wrzućcie, pokrojone na kawałki dowolnej wielkości, szynkę oraz pomidory. Smażcie przez chwilę aby szynka się nieco zrumieniła po czym wlejcie śmietankę. Doprawcie solą i pieprzem.
  3. Jak śmietanka zacznie gęstnieć dodajcie ugotowany makaron i wymieszajcie całość. Śmietany powinno być tyle aby makaron był nią jedynie "oblepiony" a nie w niej pływał. Przełóżcie porcje na talerze i na wierzch ułóżcie ruccolę. Skropcie całość bardzo dobrej jakości oliwą z oliwek i posypcie odrobiną świeżo mielonego pieprzu.
    Opcjonalnie możecie dodać na wierz kilka wiórek parmezanu.
* Zasłyszane u Jamiego O. - nie płuczemy makaronu zimną wodą po ugotowaniu. Robiąc to, spłukujemy z makaronu całą skrobię, przez co sos zamiast ładnie kleić się do niego, zostaje na dnie talerza.


wtorek, 11 czerwca 2013

Naleśniki z wkładką - nadziane boczniakami, suszonymi pomidorami i cukinią:)

    W nowym mieszkaniu odpoczywamy...mogłabym rzec, że nawet się lenimy! Panujący tam spokój idealnie komponuje się z ciszą i śpiewem ptaków. Mieszkanie jest duże, jasne i z każdą kolejną wizytą w Ikea, bardziej przytulne;) Jeszcze tylko dywan do salonu, który wcale nie tak łatwo znaleźć bo wymagania mamy duże, stare drewniane krzesło z jasnym obiciem do sypialni (może ktoś ma?:)), w której króluje biel, kawa z mlekiem i śliwkowy fiolet, trzy skrzynki na balkon i będzie tak, jak to widzi moja wyobraźnia:) Urządzanie nowego lokum to dla mnie prawdziwa frajda. Już wiem, że tę "smykałkę" mam po mamie, która nawet stary barak przerobiłaby w apartament. Ostatni raz tak fajnie się bawiłam urządzając pokój w poprzednim mieszkaniu Mojej Gaduły. Dostałam wypchany portfel i wolną rękę co do tego jak jej wnętrze ma wyglądać. Zapakowałam się w auto i pojechałam na zakupy.... kanapa, poduchy, komoda, dywan, zasłony, świece, czerwień, brąz i kość słoniowa. Trochę się bałam, ale efekt cieszył oko bardzo:)) To całe dekorowanie napędziło moją wyobraźnię również w kuchni i mam nadzieję, że ten "efekt uboczny" zostanie już ze mną na zawsze:) 
   Naleśniki, które dzisiaj prezentuję, zostały wymyślone na potrzeby zagospodarowania boczniaków, którym nie mogłam się oprzeć na bazarku przy Wrocławskiej. Kupiłam je od przemiłego starszego Pana, który miał również własnej roboty ogórki małosolne, jajka od swoich kurek i domowy biały ser. Kolejka była długa i każdy serdecznie się z Nim witał, co jeszcze bardziej przykuło moją uwagę. Po tych zakupach zauważyłam, że wszyscy uczestnicy bazarowych zakupów odnoszą się do siebie z niesamowitą i rzadko spotykaną serdecznością, nie znając się przecież. Po tych wszystkich wzajemnych uśmiechach, dziękowaniach i miłego dnia życzeniach, wróciłam do mieszkania z ogromnym bananem na twarzy, pięknymi boczniakami, truskawkami słodkimi jak miód i ogromnym krzakiem mięty, która rośnie sobie teraz w donicy na balkonie i pachnie przecudnie. Czekam niecierpliwie na kolejną sobotę:)






Składniki ciasta:
na 4 sztuki
  • 1/2 szklanki mąki pszennej
  • ok szklanki mleka
  • 1 jajko
  • łyżeczka przyprawy curry
  • 2 łyżeczki suszonego oregano
  • 3 cienkie dymki
  • sól, pieprz
Przygotowanie:
  1. Białą i jasno zieloną część dymek pokrójcie w bardzo cienkie plasterki.
  2. Wymieszajcie ze sobą mąkę i mleko tak, żeby powstało niezbyt gęste ciasto (naleśniki mają być cienkie). Dodajcie resztę składników i dokładnie całość wymieszajcie. 
  3. Żeby naleśniki lepiej się smażyły, dodajcie do ciasta łyżkę oliwy. Usmażone naleśniki odstawcie na bok.
 Składniki farszu:
  • 200 g boczniaków
  • 200 g zielonej cukinii
  • 4 połówki suszonych pomidorów
  • 2 ząbki czosnku
  • ricotta
  • sól, pieprz
  • łyżka masła
Dodatkowo: kilka plastrów dojrzewającej szynki lub cieniutko pokrojonego wędzonego boczku do owijania naleśników.
 
Przygotowanie:
  1. Cukinię pokrójcie w cienkie paseczki, tzw. słomkę, długości ok 7-8 cm.
  2. Boczniaki porwijcie na podobne kawałki a pomidory drobno pokrójcie.
  3. Na rozgrzaną patelnię wrzućcie cukinię razem z pomidorami i grzybami. Dodajcie wyciśnięty przez praskę czosnek, sól i pieprz i smażcie przez minutę cały czas mieszając. Następnie dodajcie masło i smażcie jeszcze ok 2 minut, żeby cukinia nieco zmiękła ale zachowała swój kształt.
  4. Na brzegu każdego naleśnika ułóżcie trochę farszu a na wierzch, w trzech miejscach, po 1/2 łyżeczki ricotty. Zwińcie każdy naleśnik w rulon i owińcie plastrami szynki lub boczku. 
  5. Ułóżcie naleśniki w naczyniu do zapiekania bez pokrywki i wstawcie do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni do czasu aż szynka/boczek się zrumienią a naleśniki przypieką.