Dawno, dawno temu, za siedmioma garnkami, za pietruszkowymi lasami, leżała sobie magiczna księga... Nieśmiało zerkałam na okładkę, rumianą i pachnącą gorącym chlebem jaki pamiętam z dzieciństwa i piekarni na przeciwko domu. Pod okładką kryło się równie pachnących stron bez liku, jedne z makiem, drugie z pomidorami, inne z cebulą, boczkiem, ziołami a jeszcze inne zwyczajne pszenne z chrupiącą skórką. Każda okraszona tekstem pisanym drobnym maczkiem, czytelnym, zrozumiałym a jednak.... Jednak im częściej sięgałam po owe teksty, mieszałam białe puchy z mlecznym płynem, drożdżami czy innymi wskazanymi składnikami, tym bardziej byłam przekonana, że księga jest zaklęta, albo przeklęta. Niby mikstury jasne i proste, więc zaklęcia powinny wyrastać, złocić się pod okryciem gorącego kocyka piekarnika i pachnieć, smakować zachwycać a jednak... Jednak jakieś to wszystko niedopracowane, nie tak jak być powinno, bo jak zrobić piękny rumiany bochenek jak mikstura mówi o 350 ml płynu na zaledwie 50 g mącznego puchu? No jak? Jak to ma się udać? Jedna nietrafiona mikstura ok. Ale kolejna i kolejna? Ta księga czarów jest zbiorem kłamstw, niedomówień, pomyłek. Jedynie obrazy są piękne i aż ślinka cieknie na sam widok. Przyznam jednak, że zdarzyły się proporcje pasujące do siebie jak ulał, dzięki czemu powstały cuda TAKIE i TAKIE, ale na tym koniec niestety. Zaczarowana księga leży otulona pajęczyną i kurzem (;)). Może jeszcze kiedyś się z nią zmierzę i naprawię to co tam zostało spaprane, tym czasem zapraszam Was na zaklęcie, które zawsze się udaje i czaruje wszystkich :)
Składniki:
na jedn duży bochenek lub dwie małe keksówki
- 340 g mąki pszennej chlebowej
- 340 g maki pszennej razowej
- 16 g świeżych drożdży
- ok 650 ml ciepłej wody
- łyżka cukru
- 2 łyżki oliwy
- łyżeczka soli
- 1/3 szkl pestek słonecznika
- 1/4 szkl sezamu
- 1/4 szkl nasion siemienia lnianego
- Drożdże rozpuść w 125 ml ciepłej wody z cukrem i łyżką mąki. Odstaw do wyrośnięcia.
- Mąkę przesiej z solą na blat/stolnicę i dodaj pestki i nasiona. Zrób na środku dołek. Do dołka wlej wyrośnięty zaczyn, oliwę i resztę wody w dwóch partiach.
- W miarę wyrabiania ciasta dolewaj wody tak aby ciasto było miękkie i elastyczne (jak na pizzę).
- Ciasto należy wrabiać dosyć długo, żeby dobrzy je napowietrzyć. Wyrobione przykryj czystą ściereczką i zostaw do wyrośnięcia.
- Wyrośnięte ciasto wyrób jeszcze raz przez kilka tylko minut i ułóż na blasze formując podłużny bochenek. Możesz również podzielić ciasto na dwie części i piec w dwóch małych keksówkach. Zanim wstawisz ciasto do piekarnika pozostaw je na blasze do wyrośnięcia. Tuż przed włożeniem do pieca posmaruj wierzch woda lub mlekiem.
- Piecz w temp. 220 stopni do momentu aż wyrośnie a skórka się zrumieni i w kuchni zacznie pięknie pachnieć chlebem.
- Koniecznie podaj z domowym masłem!
Dziękuję:) Zachęcam do przygotowania:)
OdpowiedzUsuńgratuluję :D takie coś zawsze cieszy :) smakowity chlebek :)
OdpowiedzUsuńŚlinka cieknie;-)
OdpowiedzUsuńteraz mam robota który wyrabia drożdżowe więc zapisuję przepis i zrobię sobie taki chlebuś:d
OdpowiedzUsuńJaki ładny ! Na pewno smaczny :)
OdpowiedzUsuńSamo zdrowie :) do świeżutkiego chlebka nie potrzeba nawet żadnych dodatków. Mniami.
OdpowiedzUsuńCześć :) super blog i niesamowite przepisy:) z przyjemnością będę ich próbowała:) zapraszam do mnie do obserwowania:) http://agaslodziak.blogspot.com/ :) pozdrawiam Agata:)
OdpowiedzUsuńWitaj:) Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa:) Ja również chętnie zajrzę do Ciebie. Buźka:*
Usuń