Ha! Jednak mnie ktoś wysłuchał i pogodę nad Bałtykiem załatwił całkiem fajną:) Ale, ale, żeby nie było zbyt kolorowo to powiem wam, że po raz pierwszy w życiu piątek trzynastego BYŁ piątkiem trzynastego... Kilka atrakcji po drodze i nie powiem, że miłych; kilka już na miejscu. W sumie to ten piątek trzynastego ciągną się za nami przez cały pobyt ale i tak było fantastycznie. A o jednym wydarzeniu będziemy opowiadać przez kilkanaście kolejnych spotkań:) I nie chodzi mi wcale o możliwość zwiedzenia Daru Młodzieży o 2 w nocy (jak się zna Starszego Pana Oficera to się zwiedza!). Robi wrażenie!
Wyjeżdżając, po raz pierwszy zostawiliśmy nasze Kocięto samo w domu. Przygotowaliśmy zapas jedzenia i drugą toaletę, stos zabawek w salonie i fioletowy kocyk w sypialni (ulubione miejsce). Jednak, jak to można było przewidzieć, moje myśli przez cały pobyt krążyły wokół mieszkania i samotnego kociaka. Czy jedzenia jej wystarczy? Czy ma się czym bawić? Czy może już się na nas obraziła, że ją samą zostawiliśmy? Na te wszystkie pytania dostaliśmy odpowiedź jak tylko otworzyliśmy drzwi po powrocie. Nasza Kota jak usłyszy sygnał domofonu pędzi niczym tornado pod drzwi i miauczy. Miauczy utęsknionym głosem (uroczym co prawda), żeby szybciutko otwierać i miziać. Jak już się wpakowaliśmy do środka mizianiu, mruczeniu i radosnemu miauczeniu końca nie było. Nie odstępowała nas na krok. Bawić się chciała bez przerwy i wciąż, zatem spać poszliśmy całkiem późno. Zeżarła prawie wszystko co miała w misce i teraz jest na diecie odchudzającej. Wygląda jak Spaślak z Brygady RR hihihihii. Więcej jej samej nie zostawimy to pewne!
Skoro już sobie opowiedzieliśmy miniony weekend, pomówmy teraz o gotowaniu. Lodówka pusta raczej, nie licząc kilku plastrów boczku, małej dyni, garstki kurek i paru innych składników. Wracam z pracy głodna i zmarznięta, patrzę na to, myślę i wymyślam. A co? To już zobaczcie sami tu na dole widać dokładnie:) Jem, siadam pod kocem, miziam Kocięto, zaczepiam M. i jest dobrze, ciepło...zasypiam. Przeziębienie wygrywa niestety:(
Składniki:
na 2 porcje
- szklanka kurek
- 200 g czerwonego makaronu kokardki
- 4 cienkie plastry boczku (ok 60g)
- 100 g dyni pokrojonej w dosyć drobną kostkę
- jedna mała cebula
- łyżka listków świeżego tymianku
- łyżka masła
- ząbek czosnku
- jedno żółtko
- łyżka soku z cytryny
- łyżka oliwy z oliwek
- 4 łyżki tartego parmezanu
- sól, pieprz
- Makaron przygotujcie według tego przepisu i ugotujcie al dente w osolonej lekko wodzie.
- W czasie gotowania makaronu pokrójcie boczek w paski a cebulę i czosnek w drobną kosteczkę.
- Kurki oczyśćcie i porwijcie na mniejsze kawałki.
- Żółtko wbijcie do większej miski i wymieszajcie z parmezanem, oliwą, sokiem z cytryny i szczyptą czarnego pieprzu.
- Na maśle zeszklijcie cebulę i dodajcie boczek. Jak się nieco zrumieni dorzućcie dynię i smażnie na małym ogniu aż nieco zmięknie. Na koniec dodajcie kurki i tymianek. Przesmażcie całość przez 2 minuty i wyłączcie gaz.
- Makaron powinien być już ugotowany. Odcedzając go zostawcie troszkę wody z jego gotowania.
- Przełóżcie makaron do miski z żółtkiem i dokładnie wymieszajcie dolewając nieco pozostawionej wody z jego gotowania aby rozrzedzić sos. Dołóżcie kurki z boczkiem i dynią i jeszcze raz dokładnie wymieszajcie. Podawajcie od razu posypane płatkami parmezanu i kilkoma listkami tymianku. Smacznego!
Wygląda bardzo apetycznie:)
OdpowiedzUsuńApetyczne danie :)
OdpowiedzUsuńpysznie przyrządzony makaron :)
OdpowiedzUsuń