poniedziałek, 29 października 2012

Dżem z chilli

      Nie powiem, żebym przepadała za potrawami palącymi podniebienie, jednak lubię czasem poczuć przyjemne ciepło w przełyku. Ponad to chilli w "nieprzesadzonej" ilości powoduje uwalnianie przez organizm endorfin, tzw. hormonów szczęścia:) Mi szczęścia nie brakuje, ale i tak dodaję chilli do wielu potraw.
       Przepis na dżem z chilli wykorzystałam po raz pierwszy i myślę, że nie ostatni. Zapach w mieszkaniu był obłędny! Smak - wręcz ognisty z lekką nutą słodyczy i przyjemnie orzeźwiającej limonki. Nie wyszło go dużo, bo zaledwie dwa małe słoiczki. Myślę jednak, że na długo mi wystarczy, a z racji tego, że papryczki są dostępne przez cały rok, zrobię go ponownie jak moje zapasy się skończą:)



Składniki:
  • 300 g ostrych czerwonych papryczek chilli
  • 3 szklanki cukru
  • główka obranych ząbków czosnku
  • 80 g świeżego obranego imbiru
  • 3 łyżki sosu ostrygowego
  • 2 łyżeczki sosu sojowego
  • 3/4 szklanki octu winnego
  • skórka otarta z 4 limonek
  • sok z 1 limonki


Przygotowanie:

Do malaksera wrzucie ząbki czosnku, pokrojone na spore kawałki papryczki (bez szypułek ale z pestkami) i imbir oraz skórki z limonek. Drobno zmiksujcie a następnie przełóżcie do garnka, dodajcie pozostałe składniki i postawcie na małym ogniu.


Gotujcie aż cukier się rozpuści i odparuje połowa płynu. Przełóżcie do wyparzonych słoików i dobrze zakręćcie. Po otwarciu przechowujcie w lodówce.

wtorek, 23 października 2012

Dyniowe babeczki z cytrynowym kremem

    Na ten przepis trafiłam rok temu i w bardzo krótkim czasie skorzystałam z niego WIELE razy. Wychodzę z założenia, że jeśli jakiś przepis jest wart polecenia, to się nim dzielę z każdym entuzjastą gotowania. Tym przepisem podzieliłam się ze wszystkimi znajomymi i każdy choć raz już z niego skorzystał i podzielił się dalej. Takie ''z ręki do ręki'':) Sklepy i bazarki pękają w szwach od nadmiaru świeżych, pomarańczowych owoców, różnego kształtu i rozmiaru. Ja codziennie znajduję w lodówce dynię. Tym razem wykorzystałam jedną z nich do zrobienia babeczek. Zmieniłam delikatnie oryginalny przepis aby babeczki wyszły lżejsze i bardziej puszyste. Do tego cytrynowy krem z mascarpone i uśmiechy obczęstowanych w domu i w pracy były nieuniknione. Kilka dni później ponownie cieszyliśmy się ich smakiem, ale tym razem z piekarnika Domi, która od razu wzięła przepis i dodała do niego "coś od siebie". Było pysznie. Naprawdę polecam każdemu, a Agacie gratuluję tak trafionego przepisu!!
    



Składniki:
przepis na 18 babeczek

Utrzeć na gładką masę:
  • 400 g puree z dyni (upieczona do miękkości dynia)
  • 4 jajka
  • 1 szklanka cukru
  • 0,5 szklanki oleju
Przesiać do osobnej miski:
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/2 łyżeczki przyprawy do piernika
  • 1/4 łyżeczki mielonego imbiru
Krem cytrynowy:

Wymieszajcie na gładką masę serek mascarpone ze skórką otartą z jednej cytryny lub limonki, sokiem z połowy owocu (bądź więcej jeśli wolicie bardziej kwaśny smak) i czterema łyżkami cukru pudru.

Przygotowanie:

   Gotową masę z mokrych składników i cukru przelejcie do miski z suchymi składnikami a następnie dokładnie wymieszajcie. Napełnijcie foremki na babeczki do 3/4 wysokości i pieczcie w temperaturze 180 stopni przez ok 20-30 minut.



 Najlepiej użyć wykałaczki do szaszłyków aby sprawdzić czy babeczki są upieczone. Wykałaczka powinna być sucha po wbiciu i wyjęciu jej z babeczki. Oryginalny przepis znajdziecie TU.


środa, 17 października 2012

Krem z dyni. Przyjemnie rozgrzewający:)

    Fantastyczna na gorąco, na zimno, z pieca, z garnka, z makaronem, w risotto, jako dżem, jako zupa, jako puree, jako frytki i jako ozdoba na zbliżające się Halloween;))
     Jak co roku, otwieram sezon dyniowy aromatycznym kremem z imbirem i czosnkiem. W głowie już mi przemyka przepis na gnocchi w sosie serowym, które postaram się zrobić w weekend. Część pewni też po prostu zamrożę i będę mogła po nią sięgnąć w momencie kiedy nie będzie już dostępna. Upiekę z niej obłędne ciasto korzenne, na które przepis wygrzebałam w sieci i którym podzieliłam się już z wieloma. I z Wami też się podzielę, choć cześć z Was pewnie już go zna;) Zaopatrzyłam się w dynię na bazarku, a wczoraj dostałam wielką sztukę od Pani Asesor J. :) więc muszę je dobrze wykorzystać. Coś mi się wydaje, że weekend będzie wyłącznie dyniowy z małą jedynie wstawką na kolejne grzyby (jeśli pogoda dopisze). Do kilku dni wstecz nie miałam nawet pojęcia ile jest odmian tego owocu - ok 20 gatunków! Ja znałam jedynie jakąś 1/5 tego. Jeśli mielibyście ochotę dowiedzieć się jakie dynie do czego, to zapraszam na bardzo ciekawy wpis, który zamieściła na swoim blogu Bea w Kuchni. Moja wiedza dzięki niemu jest znacznie większa i bez obaw będę sięgała po różne gatunki Pani Dyni:) Poniżej natomiast moja wersja na rozgrzewającą zupkę.


Składniki:
  • 600 g dyni
  • 4 łyżki masła
  • 1-2 ząbki czosnku
  • 1 dojrzały pomidor bez skóry
  • bulion warzywny
  • sos sojowy
  • pieprz
  • chilli
  • gałka muszkatołowa
  • kawałek świeżego imbiru

Przygotowanie:
 
   Dynię pokrójcie w sporą kostkę i przesmażcie na maśle przez ok 10 minut. Następnie dolejcie bulion i dodajcie ok łyżeczki tartego imbiru, pomidora, chilli (w ilości dowolnej) i czosnek. Nie podaję ilości bulionu bo to zależy od tego, jak gęstą/rzadką zupę lubicie. Ja zazwyczaj wlewam ok 500 ml. może ciut więcej, ponieważ lubię dosyć gęstą konsystencję. Jak dynia zmięknie zmiksujcie ją dokładnie i postawcie z powrotem na ogniu. Doprawcie do smaku sosem sojowym bądź solą, pieprzem i gałką muszkatołową, ew. dodajcie więcej imbiru. Jeśli używacie całej gałki to nie zetrzyjcie zbyt dużo, ponieważ jest bardzo intensywna. Najlepiej dodawać przyprawy stopniowo. Zawsze łatwiej dodać niż ująć;)
  Podać możecie z kleksem śmietany bądź jogurtu, z dobrą oliwą extra virgin, z pestkami dyni albo z grzanką z parmezanem.

poniedziałek, 15 października 2012

Do łezki łezka... czyli zupa cebulowa:)

   Cebula jest fantastycznym warzywem, będącym bazą lub dodatkiem do niezliczonej ilości potraw. Sprawdza się również, występując w roli głównej na talerzu. I właśnie takie jej zastosowanie dzisiaj Wam prezentuję. Zupę cebulową po raz pierwszy zrobiłam w zeszłym roku, nie jedząc jej nigdy wcześniej. Czytając wiele przepisów i widząc niejedną wersję jej przyrządzenia - zabierając się do gotowania - miałam jedynie wyobrażenie o jej smaku, zapachu czy konsystencji. Niby tylko kilka składników, ale byłam pewna obaw, gdyż uważam, że danie tak nieskomplikowane musi być wykonane perfekcyjnie, z należytą uwagą i "miłością", żeby smakowało wybornie:) Czy mi się udało? Cóż....mi smakowała bardzo, ale nie miałam wtedy porównania. Zrobiłam ją potem rodzicom i dopiero ich reakcja uświadomiła mi, że prawdopodobnie trafiłam. Teraz, po smakowaniu wielu zup cebulowych, śmiało mogę powiedzieć, że mi się wtedy udało:) W tym roku czekałam z tą zupą...w sumie nie wiem na co. Na jesień? Jak koleżanka z pracy powiedziała, ze robi zupę cebulową, od razu miałam plan na najbliższe danie do zaprezentowania na blogu:) 
    M. kiedyś wyczytał, że kobieta płacze średnio 5 razy w miesiącu. Jak mam gorszy czas i zdarza mi się uronić łzę, M. zawsze mi wtedy powtarza: "wypłacz się, do wyrobienia normy i tak Ci jeszcze brakuje(i tu następuje całus)";)) Uwierzcie mi...podczas krojenia kilograma cebuli wyryczałam się chyba za kilka najbliższych miesięcy;) Ale co tam czerwone, mokre oczy, to nie ma znaczenia bo zupa wyszła wyśmienita! Szczerze polecam. Kilka składników, które każdy ma w domu, wystarczy trochę uwagi i macie pyszną zupę na jesienne dni.





Składniki:
na 4 porcje
  • 1 kg zwykłej białej cebuli
  • kieliszek półwytrawnego białego wina
  • 2 łyżki masła
  • 1 łyżka oliwy
  • 1 łyżka świeżego bądź suszonego tymianku
  • 1 łyżeczka majeranku
  • 1 litr bulionu wołowego
  • 1 -2 ząbki czosnku
  • sól
  • pieprz

Przygotowanie:

    Cebule posiekajcie w cienkie piórka i smażcie na maśle z oliwą na niezbyt dużym ogniu aż cebula zmięknie i delikatnie zmieni kolor na ciemniejszy. Jak cebula zmięknie dodajcie posiekany ząbek czosnku, tymianek i wino.





    Zwiększcie ogień aby alkohol odparował po czym przełóżcie cebulę do garnka. Dodajcie bulion i majeranek i gotujcie przez ok 30 minut. Doprawcie do smaku solą i pieprzem. Podajcie koniecznie z grzanką z dobrym francuskim serem:)



sobota, 13 października 2012

Marynowane podgrzybki

     Grzybobranie nabrało zupełnie innego znaczenia po ostatniej niedzieli spędzonej w lesie. Pobudka 5:30, ciemno, zimno i najchętniej powędrowałabym z powrotem pod cieplutką kołdrę, gdzie jeszcze smacznie śpi M. Ale las nie las, wyglądać jakoś trzeba;) więc zbieram się w sobie i maszeruję do łazienki. M. w końcu wygramolił się z łóżka i syczy przez zęby "robię to tylko dla Ciebie":)) Uśmiałam się pod nosem bo wyglądał przy tym niesamowicie uroczo. Już nie wspomnę, że dnia poprzedniego jak się umawialiśmy na 7:00 u Jacka i Oli, to był zachwycony tym pomysłem... Nic tam, jak już się całkiem obudził i dojechaliśmy do lasu w okolicy Nieporętu, jak już znalazł pierwszego grzyba i to jadalnego! to mu się na nowo spodobało. Nawet nie wiem jak opisać uczucie, kiedy nachylasz się po wystający z ziemi brązowy kapelusik i spostrzegasz, że nagle pojawia się ich jeszcze 6 dookoła. A może przesadzam z tym entuzjazmem? Ja po prostu kocham zbierać grzyby. Od razu przypominają mi się wyprawy do lasu z babcią Susie. Biedna, co ona się z nami miała. Upilnować w lesie bandę dzieciaków, niepotrafiących skupić uwagi pomiędzy odnalezieniem jednego a kolejnego grzyba;) Zawsze jednak wszyscy wracaliśmy z pełnymi koszyczkami....dzięki małej pomocy babuni:)
      Tym razem sami daliśmy sobie radę i ok 3 godziny później, mieliśmy już pełny koszyk podgrzybków z dwoma prawdziwkami. Z czego jeden o średnicy ok 15 cm! Prawdziwe cudeńko:) Zbiory zostały oczyszczone i przygotowane do dalszych czynności. Mieliśmy zajęte wszelkie grzejniki przez suszące się, te mniej urodziwe okazy. Udało się również zamarynować 5 słoiczków. Już zacieram ręce na myśl o kolejnych, jutrzejszych zbiorach:) A tym czasem, tu na dole przepis na moją marynatę.



Składniki na marynatę:
  • 6 szklanek wody
  • 1,5 szklanki octu 10%
  • 5 listków laurowych
  • 15 ziaren ziela angielskiego
  • 15 ziaren pieprzu
  • 5 goździków
  • 2 łyżeczki soli
  • 4-5 łyżek cukru
  • 2 łyżeczki gorczycy
Przygotowanie:

   Oczyszczone grzyby należy dwukrotnie obgotować. Do drugiego gotowania dodać łyżkę octu. Obgotowane grzyby odcedzić i odłożyć na bok. Do garnka wlać wodę, ocet i dodać resztę składników. Zagotować, po czym gotować jeszcze przez kilka minut. Z tak przygotowanej marynaty wyłowić i włożyć do wyparzonych słoików po jednym listku laurowym, po 3 ziarna ziela angielskiego i pieprzu, po jednym goździku i po ok pół łyżeczki nasion gorczycy. Następnie powkładać do słoików grzyby i zalać gorącą marynatą tak, aby przykryła wszystkie grzyby. Pozbyć się pęcherzyków powietrza i zakręcić słoiki. Pasteryzować przez 15 minut po czym wyjąć i ułożyć słoiki nakrętkami do dołu.