wtorek, 26 listopada 2013

Zielono mi! Czyli zdrowy koktajl ze szpinaku i pietruchy:)

    Wybaczcie mi nieobecność. Ale niewiele mam teraz okazji do złapania dziennego światła, żeby zrobić w miar dobre zdjęcia a nie chciałam Wam pokazywać czegoś z czego sama nie jestem zadowolona. Trochę się u mnie działo ostatnimi czasy. Najważniejszym wydarzeniem były narodziny bratanicy M. Piękna kruszynka z czarną czuprynką i ciemnymi wielkimi oczkami. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia:) Z tej okazji przygotowałam tort. Trzypiętrowy, ale raczej niejadalny bo pieluchowy (ku mojej uciesze, wyszedł naprawdę fajnie). Lubię dawać praktyczne prezenty. Tak więc poprzednia sobota zleciała na wgapianiu się w maleństwo albo skręcaniu dinozaurów, formuły 1 czy dźwigu z drewnianych klocków dla Starszego Brata Małej Księżniczki (takie klocki sama mogłaby mieć;), czytaniu, przytulaniu i łaskotaniu. Do poniedziałku zatem mieliśmy gości. Na gotowanie i robienie zdjęć nie było czasu więc i na bloga nie było wrzucać. Od czwartku z kolei mieliśmy kolejnych gości. Moja Kochana Pacjentka musiała wpaść do stolicy na kolejną dawkę chemii. I tu brawa dla Niej za wytrwałość i dzielność. No już, już wszyscy razem:) Tym razem udało się postać w kuchni gdyż iż chciałam jej dogadzać smakołykami. Może nie były to takie frykasy jakie podają w szpitalu, ale Pacjentka grzecznie wszystko zjadała (i nie marudziła przy tym nic a nic), żeby mi przykro nie było. Nie pisnęła ani razu, że przecież ta szara pacia niewiadomego pochodzenia co jej w szpitalu podali, to na bank jest lepsza niż moje ravioli ze szpinakiem i orzechami albo cytrynowy makaron z kurczakiem;) Szacun Maleńka! Poza gotowaniem były też zakupy i sporo malowania. Moja Kochana wraz ze swoją Połówką przywieźli do mnie półeczkę na wino, żebym ją przerobiła. A! Bo zapomniałam Wam wspomnieć, że to moje nowe hobby to sztuka decoupagu i postarzania mebli;) Zatem, czwartkowy, piątkowy i sobotni wieczór spędziłam z pędzlem, papierem ściernym, klejem i serwetkami w łapach. Jakbyście byli ciekawi efektów to patrzcie tu na dół:


     Poza tą półeczką była również szkatułka i tutu na balet dla Su, które przygotowałam na szpitalnym łóżku u boku Mojej Pacjentki.Było wesoło bo tiul był wszędzie, co chwilę podchodziła jakaś pielęgniarka i patrzyła z zachwytem, że tak szybko można to zrobić a ona się męczyła z szyciem na maszynie, marszczeniami itp. przygotowując coś takiego dla swojej wnuczki. Jednym słowem poszło sprawnie i było wesoło:)


    Zdradzę Wam, że Su była zachwycona. Zadzwoniła do mnie wieczorem jak tylko rozpakowała swój prezent z taką radością w głosie, że sama się potem cieszyłam jak dziecko. Dostałam też od Su obrazek przestawiający mnie jako Anioła (bo Su mówi, że "ciocia jest Aniołkiem") no i Kotę buszującą w trawie. W kolorze blue! :)) Uśmiałam się do rozpuku:)

   A teraz o dzisiejszym przepisie. Od jakiegoś czasu ćwiczę i staram się zdrowo odżywiać. Raz wychodzi a raz nie, bo przecież miłość do jedzenia wygrywa i zdarza mi się popełniać małe grzeszki w kuchni;) Dzisiejsza propozycja to ta ze zdrowej rubryki mojego menu. Zielona, warzywna, ale smakuje owocami. Intensywny kolor poprawia mi nastrój a witaminy wypełniające szklankę są prezentem dla organizmu. Zanim stwierdzicie, że szpinak i pietrucha w soku pomarańczowym są bleeee. Choć raz spróbujcie taki koktajl zmiksować! Moja pacjentka była sceptycznie do niego nastawiona ale już wczoraj napisała do mnie kiedy wrzucę przepis, bo chce go pić i pić :) Zatem na dobry początek tygodnia (bo wtorek to jeszcze taki trochę poniedziałek) zapraszam Was na zieloną bombę witaminową!:)



Składniki:
na ok 0,5 l
  • sok z 1,5 pomarańczy (rozwałkujcie owoc przed wyciskaniem soku to uzyskacie go znacznie więcej)
  • 1 kiwi
  • 1/4 część dużego ananasa już po oczyszczeniu ze skóry i twardego środka
  • listki z całego pęczka natki pietruszki
  • ok 50 g listków młodego szpinaku
Przygotowanie:

Umieśćcie wszystkie składniki w blenderze i bardzo dokładnie zmiksujcie. Pijcie od razu bo tak najlepiej smakuje:)
Jeśli będzie zbyt gęsty możecie dodać więcej soku z pomarańczy. Moje były bardzo soczyste więc wystarczyło 1,5 owocu.

środa, 13 listopada 2013

Makaron z kurczakiem w sosie cytrynowo-pomarańczowym.

      Kolejny długi weekend za nami. Jak Wam minął? Wypoczęci, rozleniwieni, przejedzeni może?:) My niedzielę spędziliśmy na działce w towarzystwie wesołej ekipy, miodu pitnego i ciepłego dymu z wędzarni:) Pobudka o 6:00 (!) ciężko było się podnieść z ciepłego posłania, zwłaszcza, że Kota spała sobie smacznie między nami taka cała mięciutka, cieplutka i mrucząca. No ale skoro na wędzenie czekały już przygotowane szynki i schaby to marudzeniu daliśmy zakaz i na 7:00 byliśmy już gotowi. Przed nami kilka godzin wędzenia więc rozsiedliśmy się na zewnątrz. My otulone w koce po same uszy z kubkami pełnymi gorącego miodu pitnego (tak, żeby się rozgrzać od środka;)) a panowie pilnujący temperatury, dokładający drewna i sprawdzający co się dzieje w środku. Do domu wróciliśmy zmęczeni i zmarznięci, cali przesiąknięci zapachem dymu ale za to z pysznym zapasem mięsiwa. Nie ma to jak domowe wyroby!:))
       Wraz z tym weekendem dotarło do mnie, że tuż za rogiem czai się już koniec roku. Nie wiem jak jest u Was, ale mi jeszcze żaden rok nie zleciał w tak ekspresowym tempie. Styczeń, luty, marzec ...,  nawet nie wiem kiedy ten czas upłyną, pozostawiając za sobą nieodparte wrażenie, że nie wykorzystałam go w pełni. Zdecydowanie dni mają za mało godzin a tygodnie za mało dni. W głowie mam tyle planów i pomysłów a jedyne czego mi brak to czas. Zwłaszcza teraz, kiedy szybko robi się ciemno. Gotowanie zaczyna się o świcie, żeby zdążyć do 14:00 na jako takie światło dzienne. Chyba muszę się uśmiechnąć do Mikołaja o fundusze na domowe studio, bo bez tego ani rusz;)
    Zanim jednak zaczniemy przygotowania do świątecznego menu, pieczenia pierników i szykowania zakwasu na barszcz, zapraszam Was na bardzo szybki i jeszcze smaczniejszy makaron.
Przepis podpatrzony kątem oka w telewizji:) Szybko nabazgrany gdzieś w zeszycie i równie szybko sprawdzony na własnym, i nie tylko, podniebieniu. Wynik? PYCHA! Lekki, świeży a zarazem sycący. Zróbcie koniecznie!
Ps. Robiąc sos z samych cytryn możecie zamienić kurczaka na łososia natkę na kolendrę:)




Składniki:
na 2 porcje
  • 120 g fileta z kury
  • makron spaghetti
  • 1/4 szklanki soku z cytryny
  • sok z 1/2 pomarańczy
  • 3-4 łyżki tartego parmezanu
  • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • oliwa z oliwek
  • sól i pieprz
Przygotowanie:
  1. Do wrzącej, solonej wody wrzućcie makaron. W czasie jego gotowania pokrójcie mięso na kawałki wielkości jednego kęsa i doprawcie je solą i pieprzem po czym usmażcie na oliwie.
  2. W dużej misce wymieszajcie ze sobą sok z cytryny i pomarańczy a następnie wkręćcie oliwę. Powinno być jej tyle, żeby sos nieco zgęstniał ale smak cytryny był wyraźnie wyczuwalny. Dodajcie parmezan i posiekaną natkę i wymieszajcie całość.
  3. Ugotowany al dente makaron odlejcie z wody i przełóżcie do sosu, dodajcie kurczaka i szybko wymieszajcie. Podawajcie od razu posypane parmezanem natką i odrobiną skórki z pomarańczy. Smacznego! 

czwartek, 7 listopada 2013

Wołowina po chińsku i smażony ryż z jajkiem.

     Takie expresowe dania uwielbiam najbardziej! Kocham spędzać czas w kuchni ale kiedy wracam z pracy późnym wieczorem to nie mam już czasu na długie gotowanie. Chcę szybko coś przyrządzić, powędrować z talerzem do salonu, rozsiąść się na kanapie włączyć "Grę o tron" i delektować się smakiem w towarzystwie M. i przy akompaniamencie Kociego mruczanda. Mój wieczór idealny;) 
     Ps. Dzwoniła Beti - zwana również mamą - z wieściami, że w końcu mnie odwiedzi! Już się nie mogę doczekać wspólnych wieczorów z pędzlami, farbami, płótnem oraz skrzynkami. Będzie bosko!:) A Wam Moi Drodzy, życzę udanego i smacznego dnia:*




Składniki:
na 2 porcje
  • 100 g ryżu basmati albo innego, który się nie klei po ugotowaniu
  • 200 g wołowiny (ja wybrałam rostbef)
  • 1 jajko
  • 1 szklanka zielonej fasolki szparagowej
  • dwie cienkie cebulki dymki (tylko ich biała i jasno zielona część)
  • ok 1/2 łyżeczki posiekanej drobno papryczki chilli
Marynata do mięsa:
  • 1 łyżka jasnego sosu sojowego
  • 1 łyżka sosu ostrygowego
  • 1/2 łyżeczki sosu rybnego
  • łyżeczka oleju sezamowego
  • 1 łyżeczka octu ryżowego
  • spory ząbek czosnku
  • 1/2 łyżeczki mielonego lub świeżego imbiru
  • 1 łyżeczka miodu
  • 1 łyżeczka przyprawy "5 smaków"

    dodatkowo do smażenia mięsa będziecie potrzebować 1/2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej wymieszanej z 1/4 szklanki zimnej wody
Przygotowanie:
  1. Ugotujcie ryż w osolonej wodzie pilnując, żeby się nie rozgotował (ma być sypki:) i odstawcie do całkowitego ostygnięcia.*
  2. Wymieszajcie ze sobą wszystkie składniki marynaty i spróbujcie czy nie trzeba dodać któregoś ze składników (pamiętajcie, żeby uzyskać harmonię między smakiem kwaśnym, słonym i słodkim oraz, że produkty różnych marek mogą się różnić nieco smakiem, dlatego próbowanie jest ważne!:)). Mięso pokrójcie w cienkie plasterki i zamarynujcie (przez co najmniej 40 minut a jeśli macie czas to nawet całą noc, wtedy mięso będzie delikatne i kruche).
  3. Fasolkę pokrójcie na mniejsze kawałki a dymkę pokrójcie pod skosem na cienkie plasterki. Jeśli używacie mrożonej to wyjmijcie ją z zamrażarki na 30 minut przed smażeniem.
  4. Jeśli macie już wszystko przygotowane to zaczynamy zabawę!:)
    - Na rozgrzanej oliwie przesmażcie ryż przez dwie minuty - następnie wbijcie do niego jajko i szybko całość wymieszajcie. Doprawcie solą i na koniec dodajcie posiekaną dymkę i przełóżcie ryż do innego naczynia.
    - Dobrze rozgrzejcie wok. Wlejcie dwie łyżki oliwy i wrzućcie mięso pozostawiając obok marynatę. Smażcie mieszając przez minutę po czym dodajcie fasolkę i chilli i smażcie kolejną minutę. Do marynaty wlejcie wodę ze skrobią i przelejcie do woka. Wyłączcie gaz i szybko wymieszajcie całość. Jeśli sos wyszedł zbyt gęsty dodajcie nieco wody.
    Szybko prawda?:)
Bardzo ważne jest aby użyć do smażenia zimnego ryżu. Jeśli wrzucicie na patelnię świeżo ugotowany, jeszcze ciepły ryż to zrobi się z niego pacia.



wtorek, 5 listopada 2013

Naleśniki z lime curd pod sosem truskawkowym-PYCHA!

Idealne na śniadanie! I tyle w tym temacie na dziś;)





Składniki ciasta:
  • 2 szklanki mąki
  • 1 duże jajko
  • 2 łyżki cukru pudru
  • łyżeczka pasty waniliowej lub cukru waniliowego
  • 1,5 szklanki mleka
  • ok 2 szklanek wody gazowanej
  • 2-3 łyżki roztopionego masła
  • szczypta soli
Składniki kremu:
Składniki sosu:
  • 250 g mrożonych truskawek
  • dwie łyżki miodu
  • 1/4 szklanki wody
Przygotowanie:
  1. Wymieszajcie w miseczce mascarpone z lime curd i wstawcie do lodówki aby krem stężał.
  2. W tym czasie przygotujcie sos: na mały gaz wstawcie nieduży garnuszek, włóżcie do niego truskawki i dodajcie wodę. Podgrzewajcie tak długo aż truskawki się rozpadną a płyn zredukuje (powinno się pojawić bardzo dużo maleńkich bąbelków). Przetrzyjcie całość przez sito i jeśli sos jest zbyt rzadki wstawcie na gaz i odparujcie nadmiar płynu. Na koniec dodajcie miód. Najlepiej po łyżce. Sami zdecydujcie jak słodki lub kwaskowy ma być:)
  3. Ciasto naleśnikowe: połączcie ze sobą wszystkie składniki (masło dodając już po wymieszaniu reszty) i dokładnie wymieszajcie aby nie było grudek. Wodę gazowaną dodawajcie stopniowo. Powinniście uzyskać niezbyt gęste ciasto aby naleśniki były dość cienkie.
  4. Smażcie na oliwie lub roztopionym maśle. 
  5. Mi z tego ciasta wyszło ok 20 naleśników o średnicy ok 20 cm.
  6. Każdy naleśnik posmarujcie kremem niezbyt grubą warstwą i złóżcie na kształt rożków. 
  7. Podawajcie polane gorącym bądź zimnym sosem:)