wtorek, 23 grudnia 2014


 
Ps. Widzimy się po Świętach w gronie nowych pyszności;) Buzi!!

Ciasteczka owsiane.

       To ostatni przepis przed Świętami, na więcej niestety nie miałam czasu :( Jednak w okresie świątecznym mam kilka pomysłów do przetestowania, jak np. duszone w białym winie indycze golonki (bardzo bym chciała, żeby ten pomysł był strzałem w dziesiątkę), polenta z długo pieczonym kawałkiem mięska z ciemnym sosem pieczeniowym oraz lekko mrożony sernik cynamonowy (ten już robiłam ale nie zapisałam przepisu więc postaram się go odtworzyć). Dzisiaj natomiast, zapraszam Was na bardzo prosty i nieziemsko pyszny przepis na owsiane ciasteczka, które idealnie komponują się z kubkiem mleka/kakao/kawy. Dzieciaki je uwielbiają a dorosłym od razu pojawia się uśmiech na twarzy;)






Składniki:
  • 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/4 szklanki brązowego cukru
  • 2 szklanki płatków owsianych górskich
  • 1 szklanka wiórków kokosowych
  • 1/2 szklanki suszonej żurawiny
  • 1/2 szklanki mieszanki rodzynek
  • 1/2 szklanki posiekanych drobno migdałów (lub ulubionych orzechów)
  • 1/3 szklanki ziaren białego sezamu
  • 1 łyżka miodu
  • 180 g roztopionego i ostudzonego masła
  • 1 jajko (M)
Przygotowanie:
  1. Rozgrzej piekarnik do 170 stopni.
  2. Do dużej miski/garnka wsyp wszystkie suche składniki, wymieszaj i dodaj roztrzepane jajko, masło oraz miód. Dokładnie wszystko wymieszaj.
  3. Formuj kulki wielkości orzecha włoskiego, spłaszczaj na niezbyt grube placuszki i układaj na blasze wyłożonej papierem do pieczenia lub folią aluminiową zachowując nieduże odstępy.
  4. Piecz ok 20 minut aż się pięknie zrumienią a mieszkanie przepełni cudowny zapach:)



wtorek, 16 grudnia 2014

Rozgrzewający krem z czerwonej soczewicy z chrupiącą jagnięciną i kukurydzą:)

   Puk, puk Skrzaty!:) Jak tam przygotowania do Świąt? Choinka ubrana? Prezenty popakowane? Menu gotowe? My z M. po raz drugi spędzamy Święta sami (+ dwa sierściuchy) w stolicy. Z racji zmiany adresu nie mamy już pod nosem Pani Danusi, która nasze koty kocha jak swoje i chętnie by się nimi zajęła na czas naszej nieobecności, a obciążać "miejscowych" znajomych koniecznością dojazdów do nas przynajmniej dwa razy dziennie, nie chcemy. Jechać z nimi do rodziców też nie ma jak, bo tam kot jest i 3 w jednym mieszkaniu - biorąc pod uwagę to, że nasza Kicia z Czarną pałają do siebie szczerą nienawiścią, czego nawet atmosfera Świąt nie zmienia - to stanowczo ponad nasze i choinki siły;) Dlatego też tegoroczne menu będzie dla dwóch osób, no chyba, że wpadnie do nas J. to wtedy pewnie cały zapas w lodówce nie wystarczy;) Jak dobrze już wiecie (tak Wy, co czytacie mnie od dawna) menu M. jest bardzo skromne jeśli chodzi o ilość potraw wigilijnych, dlatego też nie muszę się wysilać na jakieś cuda. Wystarczy barszcz z uszkami (uszka tylko dla mnie, dla M.), ryba po grecku (duuuuużo), pierogi, racuchy z jabłkami i jakaś jeszcze rybka. Nie narobię się nic a nic;) Będzie więcej czas na odpoczywanie i ozdabianie mieszkania w coś czego Koteły nie rozszarpią. Jeszcze nie wiem co to będzie. Zanim to wymyślę pozwolę sobie zaprezentować Wam wyśmienity przepis na gładki krem z czerwonej soczewicy z dodatkiem chrupiącej jagnięciny i kukurydzy. Pyszny, sycący, rozgrzewający! Chociaż patrząc za okno to nie ma co rozgrzewać bo dziwnie "ciepło" jest. Ale skoro mamy zimę (przynajmniej kalendarzową) to potrawa rozgrzewająca być musi! Smacznego:)
 

 
Składniki:
  • 1 łodyga selera naciowego
  • 1 nieduża marchewka
  • 1 mała cebula
  • 1 i 1/2 szklanki czerwonej soczewicy
  • 2 łyżki oliwy
  • 1/2 łyżeczki nasion kolendry
  • 1/2 łyżeczki czarnej gorczycy
  • 1/4 łyżeczki ostrej mielonej papryki
  • po 1/2 łyżeczki przyprawy curry, kminku (całego), świeżego lub mielonego imbiru
  • szczypta mielonego cynamonu
  • 1 i 1/2 szklanki przecieru pomidorowego lub puszka pomidorów i łyżeczka koncentratu pomidorowego
  • 2 ząbki czosnku
  • 200 g mielonej jagnięciny
  • kilka łyżek kukurydzy z puszki
  • opcjonalnie świeże liście szpinaku
Przygotowanie:
  1. Selera, marchew i cebulę pokrój w kostkę (ale nie musisz się wysilać na zbyt drobną bo i tak wszystko będzie potem miksowane).
  2. W garnku o grubym dnie rozgrzej oliwę i wrzuć na nią nasiona kolendry, gorczycę, ostrą paprykę, curry, kminek, imbir oraz cynamon. Smaż przez 2 minuty cały czas mieszając.
  3. Dodaj do przypraw pokrojone warzywa i smaż mieszając przez 5 minut a następnie dodaj czosnek oraz przecier pomidorowy. Smaż kolejne 5 minut.
  4. Dodaj soczewicę i 2 litry wody. Przykryj i gotuj aż się zagotuje, po czym zmniejsz gaz i gotuj dalej aż soczewica zacznie się rozpadać. Jeśli zupa wyjdzie zbyt gęsta dodaj jeszcze trochę wody. Całość dokładnie zmiksuj i przetrzyj przez drobne sitko aby krem był gładki. Wstaw ponownie na gaz i dopraw do smaku solą i pieprzem.
  5. Na rozgrzanej patelni z odrobiną tłuszczu smaż jagnięcinę doprawioną odrobiną soli i pieprzu, tak długo aż "rozsypie" się na malutkie kawałki i będzie rumiana i chrupiąca. Odsącz na papierowym ręczniku i odstaw na bok.
  6. Po nalaniu zupy do naczyń posyp z wierzchu kukurydzą i jagnięciną. Możesz, jeśli chcesz, dołożyć świeże liście szpinaku.

czwartek, 11 grudnia 2014

Grzanki z bazyliową pastą, rukolą, pieczonym kurczakiem, mozzarellą i suszonymi pomidorami.

      W poprzednim poście uraczyłam Was ciut przydługim wstępem, więc dzisiaj będzie krótko i na temat;) Moja dzisiejsza propozycja jest wprost stworzona na przyjęcia czy spotkania z przyjaciółmi. Wszystko możecie przygotować wcześniej a tuż przed przyjściem gości "poskładać" :) Pierwszy raz wykorzystałam ten przepis wybierając się na babski wypad do Torunia i oferując, że przygotuje prowiant "na drogę" (wiecie, wyjazd tuż po pracy, obiad już dano za nami więc jakaś szamka w aucie się przyda). Zrobiłam zatem kanapki. Pełnoziarniste bułki przekroiłam na pół, podpiekłam na patelni żeby były chrupiące, zapakowałam do środka pastę z bazylii i czosnku, świeże listki rukoli, soczystego pieczonego kurczaka, plasterki delikatnej mozzarelli i posiekane suszone pomidory dla podkręcenia smaku, zapakowałam w srebrną folię i podarowałam swoim towarzyszkom. Z racji tego, że BARDZO im smakowało zamieniłam bułkę na małe grzanki i podaję jako przystawki na imprezach:) Naprawdę polecam!
 


Składniki:
na ok 40 małych grzanek
  • dwie długie bagietki (pszenne lub pełnoziarniste) pokrojone w ukośne kromki (mi z każdej wychodzi po ok 20 sztuk)
  • dwa filety z kury
  • dwie kulki mozzarelli
  • świeża rukola
  • duża garść liści bazylii
  • kilka łyżek sosu sojowego
  • czarny pieprz
  • ząbek czosnku
  • szczypta soli
  • oliwa
Przygotowanie:
  1. Filety z kury umyj, osusz, ułóż w naczyniu do pieczenia i zalej sosem sojowym oraz szczodrze posyp pieprzem. Niech się pomarynuje przez ok godzinę. Odwracaj co jakiś czas. Następnie upiecz mięso w temp. 180 stopni pod przykryciem. Po upieczeniu wyjmij i zanim pokroisz na cienkie plasterki odłóż do całkowitego ostygnięcia inaczej mięso będzie się bardzo rozpadać.
  2. W moździerzu utrzyj czosnek z solą a po uzyskaniu czosnkowej pasty dołóż listki bazylii i ucieraj aż się dobrze połączą z czosnkiem. Dolej stopniowo ok 1/3 szklanki oliwy i dokładnie wymieszaj.
  3. Pokrojone kromki bagietki opiecz na suchej patelni, piekarniku lub tosterze aby lekko się zrumieniły.
  4. Mozzarellę pokrój w cienki plasterki a pomidory w drobną kostkę. Rukolę umyj i dokładnie osusz.
  5. Każdą grzankę posmaruj bazyliową pastą, ułóż na niej kilka listków rukoli, plaster mięsa i mozzarelli i posyp pomidorami. Gotowe! Smacznego:)

 

wtorek, 9 grudnia 2014

Ravioli z dynią, ricottą, prażonymi pestkami i parmezanem. Poezja!;)

     Za mną emocjonujący czas. Planowanie menu i dumanie nad projektem tortu (tortu ślubnego!) pochłonęły mnie bez reszty. Tym bardziej, że wszystko organizowane dla Niej - Gaduły, zwanej również czasem Elizą;) Sen z powiek spędzał mi stres. Uda się, czy się nie uda? Czy menu jakie obmyśliłyśmy się sprawdzi, czy będzie smakowało, czy nie zabraknie?! Ręce mi się trzęsły podczas układania przekąsek na talerzach a przy wyjmowaniu tortu z lodówki drżały mi kolana a serce waliło jak przed pierwszym pocałunkiem;)) Stałam czerwona (czego na szczęście pod makijażem nie było aż tak widać) podczas zachwytów Pana Waldka i przemiłych komentarzy pozostałych gości. Jednak najważniejsze były dla mnie uśmiechy Elizy i Grzesia. W końcu to dla Nich się starałam, żeby wszystko wyszło jak należy. Mówili, że wyszło więc wierzyłam i bawiłam się fantastycznie! Toasty, toasty, przekąski, toasty a w końcu jak rodzice poszli spać zaczęły się i tańce oraz walka o alkohol, który skutecznie zablokowałam na balkonie naciskając z ciekawości magiczny guziczek w klamce od drzwi balkonowych;) Umysł jednak kreatywny więc po marnych próbach znalezienia klucza do owych drzwi wzięłam Beniutka pod pachę, krzesło w łapę i ruszyliśmy na podbój balkonu z zewnątrz (bo to pierwsze piętro było). Krzesło było mniej niż za niskie więc pan z ochrony drabinę nam pożyczył, Benio na balkon się wdrapał a ja dumna z pomysłu wróciłam do mieszkania z zimnym trunkiem pod pachą i uśmiechem na pysku:) Zabawa trwała dalej! Cały wieczór starałyśmy się z Panią Szymańską na bieżąco wszystko ogarniać (talerze, sztućce, szklanki itd. do zmywarki, śmieci do kosza, pozostałe jedzenie ładnie popakowane do lodówki) dzięki czemu Państwo Młodzi mogli w niedzielę odpoczywać i leczyć zbolałe od emocji ślubnych głowy;)
      Kolejna rzecz, która przyczyniła się do braku czasu na gotowanie i brak weny na pisanie postów, to przeprowadzka. Kolejna! Niby zapowiadana od dawna, niby planowana a jednak wyszło jakoś tak na szybko. Znaleźć mieszkanie (dobre mieszkanie) w tydzień, nie jest łatwo. Zasugerowaliśmy się więc okolicą, połączeniem ze światem (czyt. centrum stolicy) oraz dużym centrum handlowym po przeciwnej stronie ulicy. Życie na kartonach to udręka. Mam nadzieję, że kolejna taka akcja będzie już związana z zamieszkaniem we własnym M3:) Na szczęście już wszystko rozpakowane, ogarnięte w miarę możliwości tak jak chciałam, koty zadomowione - no połowa kotów;) Kajto był przeprowadzany po operacji usunięcia jego męskości i zakuty w kołnierz (pani doktor powiedziała, że żaden jej koci pacjent do tej pory nie wymagał zakładania kołnierza bo żaden nie interesował się stratą tak jak nasz Rudy) obijał się o wszystkie meble ponieważ nie potrafił ocenić czy się zmieści za szafę czy też nie. Obecnie zostawia nam w nocy niespodzianki na podłodze w kuchni zamiast w kuwecie, co najprawdopodobniej związane jest ze zmianą miejsca. Mam nadzieję, że w końcu się zaaklimatyzuje i wróci z potrzebami do łazienki;)
     Chyba już wystarczająco Wam przynudzam więc ten przydługi wywód zakończę hasłem "Róbcie ravioli póki dyni w sklepach do woli!" Inaczej żałować będziecie czekając do przyszłego sezonu dyniowego:) Zaprawdę powiadam Wam!:)





Składniki ciasta makaronowego:
  • 300 g mąki typu "00"
  • 3 jajka (M)
  • łyżka oliwy
  • łyżeczka soli
Przygotowanie według tego przepisu.

Składniki farszu:
  • 350 g obranej i wypestkowanej dyni pokrojonej w kostkę
  • 2 łyżki oliwy
  • 2 łyżki masła
  • duży ząbek czosnku
  • szklanka wody
  • spora szczypta gałki muszkatołowej
  • łyżeczka tartego świeżego (najlepiej) lub mielonego imbiru
  • 4 łyżki sera ricotta
  • 5 łyżek tartego parmezanu
  • 3 łyżki solonych pestek dyni uprażonych na suchej patelni
  • sól, pieprz do smaku
* do podania: 100 g parzonego boczku w cienkich plasterkach, duży ząbek czosnku, solone pestki dyni, parmezan.

Przygotowanie farszu:
  1. Na głębokiej patelni rozgrzej oliwę i dodaj do niej masło oraz dynię. Przesmaż przez 3-4 minuty a następnie zalej wodą, wciśnij czosnek, wymieszaj i przykryj. Duś pod przykryciem, na małym ogniu, aż dynia lekko zmięknie po czym zdejmij pokrywkę i zwiększ nieco gaz, aby odparować całą wodę - farsz nie może być wodnisty bo będzie się wylewał podczas lepienia ravioli:). Dynia powinna być miękka i nieco się rozpadać, tak aby potem w farszu były wuczuwalne jej kawałki.
  2. Dopraw gałką muszkatołową, imbirem i pieprzem. Wyłącz gaz i odstaw do ostygnięcia.
  3. Do chłodnej już dyni dodaj ricottę, parmezan i utłuczone (ale nie na proszek) uprażone pestki dyni. Wymieszaj i ew. dopraw do smaku solą (lub parmezanem).
Składanie ravioli:
  1. Ciasto podziel na 3 części i każdą rozwałkuj za pomocą maszynki na poziomie 1 po czym zawiń oba końce do środka i dociśnij a następnie przepuść przez poziom 1 jeszcze dwa razy i kolejno od 2 do 9 już po razie. Długie pasy ciasta prósz od spodu mąką i odłóż na bok.
  2. Na każdym pasku makaronowego ciasta, układaj wzdłóż jednego brzegu (pozostawiając 1-1,5 cm wolnego miejsca/ciasta od brzegu na zlepienie) po łyżeczce farszu w odstępach ok 5-6 cm między sobą. Posmaruj ciasto wokół farszu roztrzepanym lekko białkiem jajka lub wodą, załóżcie na farsz drugi (szerszy) brzeg ciasta i dokładnie dociśnijcie ciasto wokół farszu  tak, aby wokół farszu nie było powietrza.
  3. Za pomocą radełka, specjalnych wycinarek do ravioli, noża, lub okrągłej foremki do wycinania ciastek wytnijcie pierożki. Gotujcie je w osolonej wodzie przez 2 minuty od wypłynięcia na wierzch.
Podawanie:
  1. Na głębokiej patelni podsmaż na brązowo pokrojony w kostkę boczek i zdejmij go z patelni.
  2. Zmniejsz gaz i na tą samą patelnię włóż kilka łyżek masła. Wsyp trochę solonych pestek dyni (tych które dodałaś/eś do farszu) oraz wciśnij duży ząbek czosnku. Dołóż ravioli (wszystkie na raz się nie zmieszczą ;)) i podgrzewaj aż całe będą pokryte czosnkowym masłem a masło odrobinkę się zarumieni. Podawaj od razu posypane chrupiącym boczkiem i tartym parmezanem. Omnomnom! :)


wtorek, 21 października 2014

Pesto z rukoli i orzechów włoskich

    Pogoda za oknem jest jak magnez, przyciągający moje zmarznięte kończyny pod koc. Do tego kubek gorącej herbaty, kotełki obok jako termoforki i mogę tak spędzać wieczory:) Tym czasem nie.... Po 3 miesiącach przerwy wróciłam do aktywności fizycznej. Wczoraj był trening z E.Ch. a na deser 4 km truchtem. Muszę przyznać, że moja kondycja błagała mnie później o litość. Usilnie próbowała wrócić do miejsca w którym ją pogrzebałam rozpoczynając wakacje;) Nic tam, jutro wyciągnę do niej rękę, puszczę zalotnie oko i może da się namówić na kolejny trening pod chmurką...Będę ładnie prosić, a jak będzie protestować wymigując się zakwasami, albo uciekać niczym cień Piotrusia Pana to może przekupię marchewką i koktajlem ze szpinaku... Wiem! W nagrodę za jej trud, poczęstuję ją makaronem z zielonym pesto! Na pewno się ucieszy i da się wyciągnąć na jakieś 5 km po Górczewskiej. A jeśli Ty również masz chęć na taką nagrodę to zerknij tu na dół. Wszystko jest ładnie opisane a przygotowanie zajmie Ci tylko kilka minut:)
Koniecznie zrób pesto z rukoli! Nie pożałujesz:)

Składniki:
  • 3 szklanki umytej i osuszonej rukoli
  • 1/2 szklanki orzechów włoskich
  • 50 g parmezanu
  • 1/2 szklanki dobrej oliwy z oliwek
  • 1 średni lub 2 małe ząbki czosnku
  • 30 ml białego octu winnego 
  • sól do smaku
Przygotowanie:
Umieść wszystkie składniki w blenderze i dokładnie zmiksuj. W razie potrzeby dodaj więcej czosnku, oliwy lub trochę soli. Tak aby wpasowało się w Twoje kubki smakowe:)

piątek, 10 października 2014

Pasta jajeczna z czerwoną cebulką

     Przepis należy do Natalii W., z którą miałam przyjemność niedawno pracować:) Przesympatyczna osóbka, która twierdziła, że z gotowaniem ma niewiele wspólnego, a za każdym razem zdradzała mi jakieś ciekawe kompozycje smakowe;) Uprzedzałam Ją, że się podzielę jej recepturą bo połączenie smaków bardzo mi się spodobało i znalazło uznanie kilku zacnych podniebień mojego wakacyjnego towarzystwa:) Przepis jest dziecinnie prosty i idealny na weekendowe śniadanie...w łóżku oczywiście!;)



Składniki:
  • 5 ugotowanych na twardo jajek średniej wielkości
  • 2 łyżki majonezu (lub troszkę więcej w razie potrzeby - pasta ma być dobrze połączona)
  • ok 1/2 czerwonej cebuli średniej wielkości pokrojonej w drobniutką kosteczkę
  • sól i pieprz do smaku
  • do podanie kiełki lucerny lub słonecznika

Przygotowanie:

   Jajka obierz i dosyć dokładnie rozdrobnij. Dodaj posiekaną cebulę oraz majonez i dokładnie wymieszaj. Dopraw do smaku solą i pieprzem. Podawaj na chrupiącym świeżym pieczywie z kiełkami lucerny lub słonecznika. Z kiełkami słonecznika będzie najlepiej!:)

Ps. Natka przesyłam Buziaka :*


środa, 6 sierpnia 2014

Faszerowana cukinia i nowy koteł w domu:)

      Nie wiem od czego zacząć... Wiem natomiast co jest przyczyną mojej nieobecności tutaj. Lato! Tak tak, dopiero to spostrzegłam, ale to właśnie lato odciąga mnie od kuchni. Jest tak piękne, że wolny czas staram się spędzać jak najczęściej na świeżym powietrzu zwłaszcza, że większość dnia w ciągu tygodnia siedzę w pracy za biurkiem. Gotuję dla Was (a raczej gotowałam) głównie w weekendy bo wtedy miałam cały dzień i piękne światło, nie musiałam się spieszyć, wszystko mogłam dokładnie przemyśleć. Ale teraz.....? Teraz, w co sama nie mogę uwierzyć, za każdym razem jak zaplanuję sobie menu na weekendowe gotowanie to zaraz dzwoni telefon i "może kajaki, może ognisko, może wypad za miasto a może po prostu poleżymy cały dzień w parku?" a to wesele, chrzciny, urodziny.... Niedawno stuknęła mi 30-stka i jak nigdy impreza urodzinowa jeszcze trwa, z małymi przerwami na pracę i trochę snu;) To wszystko właśnie przyczyniło się do mojego tu niebywania. Kilka razy też jakiś przepis mi nie wyszedł albo zdjęcia wyszły fatalne, albo zanim zdążyłam jakieś zrobić to jedzenie zniknęło z talerza. Źle mi z tym, że mnie tu nie było tyle czasu dlatego dołożę wszelkich starań aby to zmienić, ale proszę Was o jeszcze chwilkę cierpliwości. Przede mną i M. urlop...zaczynamy w piątek z wybiciem godziny 17:01 :) Plan jest taki, że wraz z Gadułą jej Prawiemężem oraz Nastolatkiem, który jakoś dziwnie szybko rośnie ostatnio, wybieramy się na mazury. Jeść, odpoczywać, imprezować, pływać, biegać i gotować! Będzie pysznie, bo z Gadułą zawsze tak jest <3 Jeden tylko kłopot teraz mamy z M. Jak wiecie, a przynajmniej Ci którzy śledzą mnie od dawna, mamy w domu kocie dziecię. Bójka ma już prawie dwa lata ale dla mnie ciągle jest maleństwem do rozpieszczania, miziania i całowania.

Wstydzioszek:)
I jak tu nie chcieć daj buziaka w ten różowy noseczek:)



     No ale, ale, to nie koniec kociego tematu.....mamy od 3 tygodni drugie kocięto!! Malutkie, rude, chudziutkie jak przecinek na długich wielkich łapkach:) Łobuz z niego straszny (chłopiec to jest) i chyba ma adhd:) A najlepsze jest to, że uwielbia się przytulać! Normalnie cały czas mógłby....i całować też się lubi. Codziennie rano ok 5 wskakuje mi na klatę i budzi soczystym całusem a to w oko a to w nos albo prosto w dziób. I tuli ten swój maleńki rudy łepek do mojego policzka i skrzeczy (ciężko to nazwać miauczeniem takie to śmieszne dźwięki) żeby tylko już się nim zająć, podrapać za uszkiem, po grzbiecie i przytulić, żeby pospać sobie jeszcze mógł wtulony w szyję, umoszczony na legowisku z moich włosów:) Rozkoszny jest. I drań bo Kiteczkę nam terroryzuje troszkę. Gryzie, gania, skubie za ogon jak tylko jest w jego pobliżu. Wyjada jej z miski jedzenie (w sumie to wszystkim wyjada bo ciągle głodny jest i je wszystko dosłownie! suchą bułkę ugotowany makaron, twaróg czy jajo na twardo) Ale Ona się odpłaca porządnym trzaśnięciem łapą w rudy łepek;) Tylko sobie nie myślcie, że krzywdę sobie robią, nic z tych rzeczy!

Oto nowy domownik a na imię mu Kajtek:)




       No! I ten problem, o którym zaczęłam. Na urlop jedziemy, na tydzień cały a Kotełły z nami nie mogą:( Miała przyjechać moja mama, zająć się "wnukami" ;) ale wyjechała za granicę, bo okazja była. I teraz co? Na szczęście kotełki zaprzyjaźniły się z sąsiadką, która też dwa kocurki posiada i zaoferowała swoją pomoc w opiece nad maluchami podczas naszej nieobecności:) Ufff :)

O losie ale przynudzam... Miało być o cukinii przecież:)
Biegam, to wiecie. W związku z tym staram się odżywiać zdrowo, a raczej odpowiednio dla biegacza, choć przez ostatnie imprezy urodzinowej trwanie ta zdrowa dieta jakoś nieobecna była w moim menu;) Tak czy siak wracam, do częstszego biegania, zdrowego jedzenia i oczywiście gotowania! I zdrowym akcentem ten powrót pieczętuję proponując Wam cukinię nadziewaną warzywami z indykiem i brązowym ryżem w sosie pomidorowym. Smacznie, syto, zdrowo i szybko:)

Składniki:
na 4 porcje
  • dwie cukinie średniej wielkości
  • 300 g fileta z indyka
  • 1 szklanka czerwonej fasoli z puszki
  • 1/2 szklanki kukurydzy z puszki
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 średnia marchewka
  • 1 łyżeczka suszonego oregano
  • 100 g ugotowanego, zimnego brązowego ryżu lub 1/2 szklanki ugotowanej zimnej kaszy jaglanej (kaszę jaglaną przed gotowaniem należy kilka razy wypłukać w zimnej wodzie aby pozbyć się gorzkiego smaku)
  • 400 g pomidorów z puszki dobrej jakości
  • ok szklanki wody
  • 3 łyżki oliwy do smażenia
  • sól, pieprz do smaku
  • opcjonalnie tarty parmezan do podania
Przygotowanie:
  1. Marchewkę obierz i pokrój w cienkie półplasterki. Mięso umyj i pokrój w kawałki wielkości jednego kęsa.
  2. W dużej, głębokiej patelni rozgrzej oliwę i włóż na nią pokrojoną marchewkę oraz zmiksowane pomidory z puszki. Pomidory smaż ok 6 minut na średnim ogniu. Dzięki temu nabiorą intensywnego aromatu i smaku. 
  3. Dodaj mięso, kukurydzę, opłukaną fasolę oraz drobno posiekany czosnek i oregano. 
  4. Gotuj przez ok 15 minut mieszając co jakiś czas i pilnując czy pomidory za bardzo nie odparowały, Jeśli tak się stanie możesz dodać trochę wody. A jeśli pomidory mają mało "pomidorowy" smak możesz dodać trochę koncentratu. Dopraw do smaku solą i pieprzem.
  5. Cukinię przekrój wzdłuż na pół i za pomocą łyżki wyjmij całe gniazda nasienne. Tak przygotowaną cukinię gotuj na parze przez 2 minuty lub piecz w piekarniku koniecznie przykrytą folią aluminiową, żeby tylko delikatnie zmiękła a nie wyschła.
  6. Wówczas gdy woda z pomidorów odparuje a sos zgęstnieje dodaj ugotowany ryż i wymieszaj. Jak ryż się nagrzeje ponadziewaj każdą połówkę cukinii kilkoma łyżkami farszu i jeśli lubisz posyp całość tartym parmezanem. Podawaj od razu! Smacznego:)




piątek, 25 lipca 2014

Pierogi z mięsem. Najlepsze! ;)

      Dzisiaj będzie krótko i na temat;) Wczoraj skończyłam pracę po północy, wstałam o piątej a przede mną kolejny ciężki dzień. W następnym poście trochę Wam poopowiadam a teraz zapraszam na najlepsze pierogi z mięsem jakie jedliście;)


Ciasto:
według TEGO przepisu
możecie zrobić nawet podwójną porcję a to co zostanie zamrozić:)

Składniki na farsz:
  • 1 kg łopatki wieprzowej
  • 3 średnie marchewki
  • 2 małe pietruszki
  • 1 mały seler
  • 1 duży ząbek czosnku
  • 1 mała cebula opieczona nad palnikiem
  • 1 mały por
  • nać selera i pietruszki
  • łyżeczka ziaren czarnego pieprzu
  • 6 łyżek sosu sojowego
* dodatkowo do farszu jedna duża cebula drobno pokrojona i zrumieniona na maśle.

Przygotowanie:
  1. Mięso pokrój na kilka części, żeby szybciej się ugotowało. Nastaw duży garnek wody i włóż do niej mięso. Gotuj na średnim ogniu zbierając co jakiś czas "szum" powstały na powierzchni.
  2. Jak woda się nieco wyklaruje dołóż pozostałe składniki i zmniejsz gaz na minimum. Przykryj pokrywką i gotuj tak długo aż mięso będzie się rozpadać (ok 1,5 h).
  3. Wyjmij mięso aby nieco przestygło, odcedź bulion aby został sam płyn bez warzyw.
  4. Mięso przepuść przez maszynkę do mielenia. Wystarczy raz.
  5. Do mięsa dodaj zrumienioną na maśle cebulkę i 2 chochelki bulionu. Wymieszaj i jeśli mięso jeszcze się nie ''klei'' dodaj nieco więcej bulionu. Dopraw do smaku pieprzem i sosem sojowym.
  6. Ciasto rozwałkuj dość cienko i wytnij okręgi odpowiedniej dla siebie wielkości. Na każdy tak wycięty placuszek nałóż łyżeczkę farszu i dokładnie zlep brzegi aby w trakcie gotowania pierogi się nie rozpadły.
  7. Gotuj w osolonej wodzie przez 3 minuty od wypłynięcia na wierzch. Podawaj z cebulką zrumienioną na maśle. Smacznego!:)

środa, 4 czerwca 2014

Mini babeczki z boczkiem, dymką i żółtym serem.

    Dzisiaj zapraszam Was na wytrawne muffiny w wersji mini, które były jedną z kilku pozycji menu jakie przygotowywałam niedawno na imprezę urodzinową dla Uroczej Fanki dobrego stylu i smaku:) Przepis jest niezwykle łatwy i szybki w przygotowaniu, więc tym bardziej zachęcam do jego "przetestowania".



Składniki:
mi wyszło ponad 50 sztuk, ale to zależy od wielkości foremki
  • 3,5 szklanki mąki pszennej
  • 4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka ostrej papryki w proszku
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 łyżeczki cukru
  • 2 jajka ("L")
  • 6 łyżek roztopionego masła (przestudzonego)
  • 2 szklanki mleka
  • 1,5 szklanki ulubionego tartego żółtego sera
  • 3/4 szklanki dymki posiekanej w cienkie plasterki (tylko biała i jasna zielona część)
  • 175 g pokrojonego w kostkę i podsmażonego wędzonego boczku
Przygotowanie:
  1. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
  2. W jednej misce wymieszaj mleko z masłem i jajkami a w drugiej suche składniki.
  3. Wlej mokre składniki do suchych i dokładnie wymieszaj. Dodaj ser, dymkę i boczek i ponownie wymieszaj.
  4. Napełniaj foremki prawie do pełna i piecz przez 15-25 minut w zależności od tego, jakiej wielkości foremek użyjesz. Wyjmij z pieca i pozostaw do przestygnięcia. Są pyszne na ciepło i na zimno, a nawet następnego dnia:)


Ja użyłam foremek silikonowych o średnicy 5 cm góra i 3 cm dół


Są naprawdę fantastyczne! Nic się do nich nie przykleja, są łatwe w przechowywaniu bo nie zajmują dużo miejsca i świetnie się myją. Idealne pod każdym względem:)

wtorek, 27 maja 2014

Masło orzechowe

    Lubicie? Ja uwielbiam! Zwłaszcza, że teraz kiedy zaczęłam biegać mogę wcinać bez wyrzutów sumienia, gdyż masło orzechowe jest świetnym źródłem "szybkiego zastrzyku" energii na śniadanie przed truchtaniem:) Jest bardzo łatwe w przygotowaniu, tanie i smakuje tak, jak to ze słoiczka, które znajdziecie na sklepowych pułkach:) 




Składniki:
  • 600 g orzechów ziemnych
  • sól
Przygotowanie:

Umieść orzeszki w robocie i miksuj aż z orzeszków wytraci się olej i powstanie gładka masa. Mi zajęło to jakieś 10 minut. Pod koniec miksowania dodaj sól do smaku wedle uznania. Szybko prawda?:)